Przygody z Urzędem Celnym
Poniżej artykuł napisany przez mojego znajomego, o którym wspominałem we wpisie Uwaga na bukmacherskie programy partnerskie! Kolega postanowił podzielić się z innymi partnerami / wydawcami swoją historią. Być może, dzięki temu, ktoś z Was uniknie niepotrzebnej i na pewno niezbyt przyjemnej przygody z Urzędem Celnym.
Ponad rok temu Maciek wrzucił wpis Uwaga na bukmacherskie programy partnerskie! Jestem tym nieszczęśliwcem, do którego się przyczepił Urząd Celny. Poniżej opiszę swoją historię, aby ostrzec niewinne osoby. Ktoś może powie, że sam jestem sobie winien, bo przecież łamałem prawo, a nawet nieznajomość prawa nie zwalnia z obowiązku jego przestrzegania. Niestety, ale nie wszystko jest takie proste i jednoznaczne. Przykładowo całkiem niedawno przeglądałem na facebooku grupy poświęcone „zarabianiu w internecie” i natrafiłem na kilka postów, jak ktoś reklamuje jakiegoś bukmachera (zazwyczaj proponuje bukmacherów, którzy na start dają jakiś bonus). Zdarzało mi się otrzymywać reklamy cudownych systemów zarabiania które to były systemami gry na ruletce u jakiegoś bukmachera (metoda progresji). W ten sposób można „wdepnąć w gówno” nawet o tym nie wiedząc. Ba nawet niedawno dowiedziałem się, że mój znajomy czasami obstawia jakiś zakład w STSie albo przez internet. Ale wróćmy do mojej historii:
Otóż dawno dawno temu tak w okolicach roku 2005 może 2006 zapisałem się do Programu Partnerskiego „znanego bukmachera” (dla własnego bezpieczeństwa nie wymienię jego nazwy). Zasada działania była prosta: jeśli ktoś z mojego linku partnerskiego założy konto, to ja przez rok czasu będę otrzymywał jakiś procent wpłat tej osoby (nie pamiętam dokładnie czy to była prowizja od tego co ta osoba wpłaci, czy od tego co przegra, lub wygra ale to jest w tej chwili nieistotne). Przez ten czas zarobiłem może z 200 lub 300 euro (nie była to duża kasa, jak na te kilka lat działalności w tym PP). Po pewnym czasie „znany bukmacher” mi wypowiedział umowę z powodu zbyt małego ruchu (o ile na początku miesięcznie mi wpadało po 10-20 czasem nawet 30 euro, to z czasem wpływy były coraz niższe). Nie przejąłem się tym a stronkę zostawiłem „na lepsze czasy” wyznając zasadę, że może gdzieś kiedyś znajdę trochę czasu to obczaję innego bukmachera i się zapiszę do jego PP. Zresztą sam Tomek Urban często mówił, aby nie kasować starych i niepotrzebnych mini-stronek, bo nigdy nie wiadomo czy za kilka miesięcy taka mini-stronka się nie przyda pod jakieś zaplecze. A jak się natworzyło kilkadziesiąt (albo kilkaset) różnych mini-stronek promujących różne fajne wysoko-marżowe produkty to z czasem ciężko jest zapanować nad tym całym bałaganem.
Niestety, ale 1 stycznia 2010 roku weszła w życie głupia ustawa antyhazardowa. Jakoś nie skojarzyłem tego faktu z tym, że gdzieś mi tam wisi jakaś stara mini-stronka promująca „znanego bukmachera”. Paradoksalnie wtedy ta mini-stronka była porzucona (nie byłem już w tamtym PP, ba nawet niektóre grafiki z bannerów partnerskich się nie ładowały a design już wtedy był przedpotopowy).
Przygody z Urzędem Celnym
I pewnego pięknego dnia (październik 2014) dostałem maila od firmy hostingowej ze skanem pisma z Urzędu Celnego z prośbą o usunięcie strony (pismo to możesz zobaczyć we wpisie Uwaga na bukmacherskie programy partnerskie!). Nie przejąłem się tym, bo hosting mi zablokował ową mini-stronkę a ja dla bezpieczeństwa skasowałem z serwera „niebezpieczne” pliki. Sielanka nie trwała zbyt długo. W okolicach końca marca 2015 roku dostałem list polecony za potwierdzeniem odbioru od Urzędu Celnego (dane adresowe mieli z WHOSIów bo domena była globalna więc każdy może poznać dane adresowe właściciela takiej domeny). W piśmie Urząd Celny prosił mnie o dane administratora owej strony. Od razu poszedłem do prawnika, napisał piękne pismo z argumentami na moją korzyść i o sprawie zapomniałem.
We wrześniu 2015 roku (czyli po kilku miesiącach od otrzymania owego pisma) nagle mi na komórkę dzwoni jakiś zastrzeżony (telefon też był podany we WHOISach). Odrzuciłem połączenie, bo byłem w pracy i jak na złość wtedy rozmawiałem z dość ważnym klientem. 10 sekund później kolejne połączenie z zastrzeżonego. Znów odrzucam. Potem trzeci raz do samo. Za czwartym razem dzwoni jakiś numer komórkowy. Wyszedłem na korytarz i odebrałem połączenie. I tu rozmówca się przedstawił jako XX z Urzędu Celnego. Trochę mnie to wkurzyło bo musiałem przeprosić klienta i wyjść na korytarz. Odłożyłem rozmowę na za godzinę i go opierdzieliłem za brak znajomości savoir-vivre (po pierwsze nie dzwoni się z zastrzeżonego a po drugie jak nie ma kataklizmu typu wlot samolotu w pobliski wieżowiec to nie ma sensu dzwonić na dany telefon 4 razy w ciągu 90 sekund). Po godzinie oddzwoniłem. Okazało się, że te debile zgubiły pismo od mojego prawnika wysłane kilka miesięcy temu za potwierdzeniem odbioru. Super wysoki poziom niekompetencji. Po pierwsze mieli masakryczny burdel w papierach, po drugie nie przeszkadzało im ponownie się zainteresować sprawą po 5 miesiącach (ja miałem 7 dni na odpowiedź na wcześniej wysłane pismo), po trzecie podpadli mi brakiem znajomości savoir-vivre.
Po tym fakcie mój prawnik prowadził dalsze telefoniczno-mailowe negocjacje z tym typem. Wysłał skan podpisanego potwierdzenia odbioru + skan wcześniej wysłanego pisma. Niestety, ale tutaj nie dało się za wiele ugrać. Czytaj: Urzędy Celne muszą mieć jakieś statystyki. Prawnik na kolejnym spotkaniu przedstawił mi 2 opcje:
- Dobrowolne przyznanie się do winy. Wtedy zapłacę jakąś grzywnę (wstępnie chyba coś koło 2500 zł) i nie będę notowany jako osoba karana.
- Walka przed sądem
Walka przed sądem nie napawała mnie optymizmem. Po pierwsze stres, po drugie musiałbym prawnikowi zapłacić za każdą wizytę w sądzie a po trzecie pracując na akord przepadłaby mi dniówka (a na jednej rozprawie pewnie by się nie skończyło). Dodatkowo walka przed sądem to ruletka: mógłbym zostać uniewinniony albo wywalczyć niższą grzywnę albo sąd mógłby podwyższyć grzywnę.
Dlatego wybrałem mniej stresujące rozwiązanie. Po kilku dniach miałem kolejne spotkanie z prawnikiem. Dowiedziałem się, że wstępnie narzuconą wcześniej grzywnę w wysokości około 2500 zł prawnik dość mocno stargował. I miałem już pójść na to ustępstwo, ale zacząłem się stawiać prawnikowi (że za drogo, że w prasie był jakiś przypadek człowieka grającego w bukmacherkę, którego uniewinnili w sądzie, że robię studia podyplomowe, które są drogie itp.). Następnego dnia prawnik ponownie zadzwonił do Urzędu Celnego, z informacją że klient jest kłopotliwy. I po ciężkich bojach kwota grzywny spadła do około 1000 złotych (ze względów bezpieczeństwa nie chcę podawać dokładnej kwoty, była ona nieco mniej okrągła). Wiadomo: im zależy najbardziej na tym, aby jak największy odsetek spraw był po ich myśli w celu podbicia statystyk a kwota grzywny to już sprawa drugorzędna.
Zgodziłem się na proponowaną kwotę grzywny. Mógłbym walczyć przed sądem, ale nawet w najbardziej optymistycznym wariancie, czyli uniewinnienie mojej osoby straciłbym podobną kwotę (dniówki, które mi przepadły gdy musiałem być w sądzie + koszty prawnika). Prawnik mnie poinformował, że pewnie mnie będą chcieli wezwać na przesłuchanie, gdzie podpiszę jakiś papierek, że dobrowolnie się przyznaję do winy.
Po około miesiącu dostałem zaproszenie na przesłuchanie. Na przesłuchanie przybyłem terminowo (i na dodatek z prawnikiem, który mnie miał pilnować, abym nie powiedział nic głupiego). Pomysł przyjścia z prawnikiem był bardzo dobry bo gdyby go nie było to pewnie by mi wskoczyli na głowę. Ogólnie celniczka była bardzo niemiła. A najciekawsze jest to, że sama miała sporo na sumieniu! Otóż całe biurko było zasrane różnymi aktami. Nie było ani skrawka na jej biurku, gdzie byłoby mniej niż 10 cm akt. Aby było ciekawiej to w tym pokoju byliśmy sami a celniczka dwukrotnie wychodziła do innego pomieszczenia gdzie było ksero. Jakbym chciał to mógłbym zakosić jakieś akta! Wniosek: celniczka naruszyła politykę czystego biurka (na czas wizyty osób postronnych w jej pokoju wszystkie akta powinny być w szafce zamkniętej na klucz!)
Po kilku tygodniach dostałem pismo tym razem z sądu z terminem rozprawy, na której moja obecność nie jest obowiązkowa. Po miesiącu dostałem podobne pismo, bo rozprawa z jakiegoś powodu została przełożona na inny dzień. Na rozprawie sąd zgodnie z ustaleniami celników zgodził się na dobrowolne przyznanie do kary i podtrzymał kwotę wynegocjowanej grzywny i znów dostałem kolejne pismo od sądu (co ciekawe, wszystkie pisma były wysyłane InPostem i były awizowane w jakimś lombardzie, gdzie je odbierałem pokazując tylko awizo!)
Podsumowując: cała przygoda kosztowała mnie około 1000 zł grzywny plus 175 zł zryczałtowanych kosztów administracyjnych plus kilka stówek, które zapłaciłem prawnikowi plus 17 zł opłaty urzędowej za pełnomocnictwo.
Wnioski, jakie wyciągnąłem z tej przygody:
- Zrób sobie listę mini-stronek, blogów i innych serwisów. Nawet jeśli kiedyś zrobiłeś tylko jedną stronkę pod jeden produkt, której i tak nie masz zamiaru aktualizować, to wprowadź ją na listę. Następnie co jakiś czas przeglądaj ową listę. Skąd wiesz, czy pro-rodzinna partia obecnie urzędująca nie wprowadzi ustawy zakazującej sprzedaży zabawek erotycznych? A co będzie jak zapomnisz że postawiłeś mini-stronkę promującą jakieś fajne dildo?
- Jak dostaniesz jakiekolwiek pismo od Urzędu Celnego, kancelarii prawnej itp. to nic nie rób na gorąco! Idź do prawnika! Naprawdę ta stówka czy dwie za poradę prawną to nie majątek a prawnik może Ciebie uratować przed powiedzeniem jakiegoś głupstwa, które tylko Ciebie pogrąży. Być może prawnik kosztuje, ale w moim wypadku zbił grzywnę z wstępnie proponowanych 2500 zł do około 1000 a za swoje usługi wziął dużo mniej niż stargował. Poza tym jak druga strona zobaczy, że odpowiedź na jakieś pismo przyszła bezpośrednio od prawnika a nie od Ciebie to od razu wie, że ma do czynienia z twardym graczem. I taka osoba wtedy będzie wolała się skupić na udupieniu kogoś słabszego niż marnować nadmiar sił na potyczki z twardym przeciwnikiem.
- Zakumpluj się z jakimś prawnikiem. Ja byłem w o tyle komfortowej sytuacji, że na studiach w ramach współpracy nad pewnym niekomercyjnym projektem poznałem grupkę kilku studentów prawa. Raz na jakiś czas wyskakiwaliśmy wspólnie na przysłowiowe piwo, imprezę, albo na koncert. Jeden z studentów po kilku latach został radcą prawnym. Wiadomo, że prawnik znajomego lepiej obsłuży niż gościa z ulicy. Do tego honorarium jakie ode mnie wziął było z bardzo rozsądnym rabatem.
- Na przesłuchanie w miarę możliwości idź z prawnikiem. Być może uważasz się za bardzo inteligentnego człowieka (w co wcale nie wątpię), ale te łajdaki specjalnie potrafią tak omotać człowiekiem, aby się wkopał i powiedział coś co może go pogrążyć. Ty pewnie nie byłeś ani razu w życiu na żadnym przesłuchaniu, a oni prowadzą kilka przesłuchań tygodniowo, więc mają w tym dużo większe doświadczenie w zapędzaniu przeciwnika „w kozi róg”.
- Jeśli jesteś na przesłuchaniu i odpowiedź na jakieś pytanie miałaby Ciebie pogrążyć to powiedz, że nie pamiętasz. Masz prawo o czymś nie pamiętać, szczególnie jeśli to miało miejsce kilka lat temu. Tylko nie przesadź w drugą stronę, bo jak na każde pytanie będziesz się wymigiwał brakiem pamięci, to osoba Ciebie przesłuchująca może straszyć Ciebie jakimś paragrafem, że utrudniasz śledztwo. Więc niepamięcią wymiguj się tylko na te najbardziej niebezpieczne dla Ciebie pytania
- Jeśli chcesz promować bukmacherkę to zarejestruj domenę globalną najlepiej u zagranicznego rejestratora i wykup dodatkowo płatną opcję ukrywania danych właściciela domeny. Dodatkowo możesz do WHOISów podać zmyślone dane (niby ryzykujesz wtedy możliwość utraty domeny ale chyba ICANN nie weryfikuje danych teleadresowych właścicieli domen). Serwer też wykup gdzieś za granicą. A dla dodatkowej ochrony łącz się przez VPNa aby nikt nie znał Twojego IP i za domenę płać np. bitcoinami 😉 Myślę, że Urząd Celny odpuści taki serwis bo oni pewnie lecą na statystyki i wolą poświęcić 1 dzień na zlokalizowanie 10 płotek niż męczyć się z kimś kto bardziej dba o swoją anonimowość.
- Jak masz jakiś problem z Urzędem Celnym to napisz maila do Maćka. On przekaże mi Twoje dane a ja się skontaktuję z Tobą aby dać Ci namiar na mojego prawnika 🙂
Uwaga: ponieważ dbam o swoje bezpieczeństwo (nigdy nie wiem, czy Urząd Celny w ramach zemsty za opublikowanie tego artykułu nie będzie chciał się zemścić) więc pewne drobne szczegóły zostały nieznacznie zmienione.